Laguna Balos i wyspa Gramvousa
Spędź jeden dzień w raju. Tak reklamują lagunę Balos biura podróży i przewoźnicy. A to wszystko prawda. Kto był ten już wie. Ten raj położony jest w północno-zachodniej części Krety, zaledwie godzinę drogi statkiem z portu Kissamos. Ale przecież nie każdy z nas jest urodzonym żeglarzem. Ci którzy nie planują rozstawać się z lądem ani na chwilę i nie należą do fanów morskich fal mogą wybrać też opcje wyprawy samochodem. W tym przypadku również startujemy w miejscowości Kissamos. Ale jest to wersja dla odważnych bowiem droga do raju jest dość wąska i stroma. Z parkingu trzeba też dojść do laguny Balos. Widoki na pewno zapierające dech w piersiach.
Wyświetl większą mapę
Decydując się na samochód nie będziemy mieli możliwości wizyty na wyspie piratów czyli Gramvousa gdzie dostaniemy się już tylko statkiem. Dlatego może jednak warto przełamać niechęć do fal? Do wyboru mamy kilka statków pasażersko-turystycznych wypływających z portu Kissamos w godzinach przedpołudniowych. GRAMVOUSA, GRAMVOUSA EXPRES, BALOS EXPRES czy PORTO GRAMVOUSA... każdym z nich dotrzemy do naszego upragnionego raju. Dodatkowo rejs połączony jest z wizytą na wyspie piratów. Tylko musimy jeszcze podjąć decyzję czy wolimy sami zaplanować całą wyprawę od A do Z, czy też oddamy się w ręce lokalnego biura turystycznego czy rezydenta. W tym drugim przypadku płacąc przykładowo 33 euro (w tym 11 euro za statek) właściwie nie musimy się o nic martwić. Autobus przywiezie nas do portu, przewodnik zakupi bilety na statek a z jego ust usłyszymy zawsze jakieś ciekawostki w różnych językach. Na pewno plusem jest to, iż kupując bilet w grupie możemy otrzymać jakąś zniżkę niż wybierając się samodzielnie. Biuro zadba także by bezpiecznie odwieźć nas do hotelu.
No dobrze, jesteśmy już na statku, kapitan włącza silniki, emocje rosną. Nieśmiało wypływamy z portu. Co druga osoba mocno ściska w ręku aparat licząc na to, iż właśnie dziś zrobi swoje najlepsze zdjęcie. Wszyscy bardzo podekscytowani. Na statku można coś przekąsić, wypić kawę. Już za 2,5 euro zakupimy kanapkę a za 2 euro frappe. Dlatego jedni idą w pośpiechu skonsumować zaległe śniadanie czy przebierają w toalecie strój kąpielowy. Inni nawiązują nowe znajomości. Szczególnie dobrze wychodzi to dzieciom. Przewoźnicy umożliwiają także wypożyczenie parasola w cenie 5 euro za dzień plus 8 euro kaucji. W wietrzny dzień może to być jednak trochę ryzykowne. Parasole uciekają i nie pozostaje nic innego jak gonić nasze 8 euro. Jest to na pewno jakiegoś rodzaju element integracyjny uczestników wyprawy bowiem zawsze znajdzie się chętny do pomocy.
Mijają kolejne minuty rejsu. Z każdą chwilą pojawiają się na horyzoncie nowe wyspy i wysepki. Otwieramy coraz bardziej oczy z zachwytu ale to dopiero początek. Wśród takich widoków godzina mija błyskawicznie. Nawet się nie spostrzeżemy a będziemy na miejscu. Turkusowa, krystalicznie czysta woda. Plaża. Skały. Cykady. W oddali widać twierdzę na wyspie Gramvousa. Statek podpływa coraz bliżej raju. Wszyscy z niecierpliwością oczekują momentu kiedy dotkną lądu by się upewnić czy to przypadkiem nie jest tylko makieta. U brzegu czekają na nas już małe łódeczki którymi dostaniemy się na brzeg.
Pobyt na lagunie Balos trwa około 3 godzin ale to i tak za mało czasu aby nacieszyć się tym miejscem. Nasz statek będzie czekał na nas cały czas także w każdej chwili możemy wrócić tą samą łódką na pokład by zjeść lunch czy loda. Możemy też skusić się na zjazd zjeżdżalnią wprost do morza.
Po 3 godzinach plażowania, pływania, leżakowania wyruszamy dalej na Gramvousa. Przewoźnik sprawnie transportuje łódeczkami wszystkich uczestników wyprawy na pokład. Woda w morzu jest tak słona że skóra aż prosi o słodką wodą. Bez problemu znajdziemy ją w toalecie na statku. Mamy 15 minut aby przygotować się na kolejną atrakcję czyli Wyspę Gramvousa, najbardziej wysunięty na zachód kraniec Krety. Z daleka kusi widokiem ruin XVI-wiecznej twierdzy weneckiej zbudowanej w obawie przed turecką ekspansją. Uznana za arcydzieło obronne w tamtych czasach do pewnego momentu była nie do zdobycia. A dlaczego właściwie wyspa piratów? Przez wiele lat twierdza była schronieniem dla ponad 3000 mieszkańców, miejscem z którego wywodziły się rewolucyjne grupy. Bardzo trudne warunki życia powodowały, iż Gramvousianie zaczęli uprawiać regularnie piractwo. Na szczęście dziś piratów już tam nie spotkamy także bez obaw możemy rozpocząć zwiedzanie twierdzy.
Aby do niej dotrzeć trzeba wdrapać się po dość stromej ścieżce. Ale warto poświęcić te 20-30 minut na wędrówkę. Widok z góry całkowicie rekompensuje ten trud. Warto na pewno zabrać ze sobą wygodne buty, krem z filtrem, nakrycie głowy oraz picie. No i koniecznie aparat. U góry nie pozostaje nic innego jak delektować się widokiem rozciągającej i mieniącej się wszystkimi odcieniami niebieskiego laguny. Skały, cykady, agawy, niespotykane rośliny. Zakamarki fortecy kryjące w sobie zagadki przeszłości. Jeśli zdecydujemy się jednak pozostać na dole możemy ten czas spędzić kąpiąc się w morzu czy wypatrując ryb w przejrzystej wodzie.
Pełni wrażeń i emocji możemy a raczej musimy wracać. Statki wyznaczają godzinę o której trzeba być z powrotem na ich pokładzie. Płynąc w kierunku Kissamos robimy jeszcze ostatnie zdjęcia.
Na pewno zamykając oczy długo jeszcze będziemy widzieli te piękne miejsce na Krecie. Czy właśnie nie tak wygląda prawdziwy raj? Miłego oglądania.
Jeszcze zobaczmy na filmie rejs na Lagunę Balos i wyspę Gramvousa.